Traktowanie drugiego tak, jak sam chciałbyś być traktowany jest moralną zasadą podzielaną przez wiele narodów i szkół myślenia. Filozofowie, przywódcy religijni i ważne osobistości promują tę zasadę, która ma kierować relacjami międzyludzkimi. Jednak chociaż wszyscy znamy tę złotą zasadę i pamiętamy o niej, jej Tłumaczenia w kontekście hasła "bardzo bym chciała" z polskiego na angielski od Reverso Context: Tak szczerze, to bardzo bym chciała mieć chłopca w grupie. Tłumaczenia w kontekście hasła "bym tak chciała" z polskiego na angielski od Reverso Context: tak bym chciała Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate tłumaczenia w kontekście "TAK BYM TEGO NIE UJĄŁ" na język polskiego-angielski. Tak bym tego nie ujął. - I wouldn't put it like that. Tak bym chciała już by Erwin Regosz, released 31 December 2006 Tak bym chciała żeby wkoło nas Na zegarach zawirował czas Raz na jakiś czas żeby nie stał Jak kaflowy piec żeby ruszył żeby zaczął biec Zamiast tak się wlec Tak bym chciała Już kobietą być Wieczorowe suknie sobie szyć I jak dama żyć Na obcasach Przejść przez życia próg Z wielką klasą Stuknąć nimi I puka. I puka. I puka ktoś do drzwi. I widzę starą prukwę co ukradła portfel mi. [Outro:] Babcia by tak chciała, być tu ze mną. Ale już nie żyje w trumnie. Babcia by tak chciała, być Tłumaczenia w kontekście hasła "bardzo bym chciała obejrzeć" z polskiego na hiszpański od Reverso Context: Chociaż bardzo bym chciała obejrzeć stronę każdej z nich Tłumaczenia w kontekście hasła "Jak bym chciała" z polskiego na angielski od Reverso Context: Czy wyglądam jak bym chciała babeczkę? I tak, wyprzedzając pytania. Osobiście też bym zrezygnował z dotyku na rzecz wydajności i ogólnej jakości. Ale jak kuzynka zaznała ekranu dotykowego w pracy, tak teraz chce mieć w domu, a fajnie jakby sprzęt wytrzymał chociaż te kilka lat, więc pentiumy raczej nie wchodzą w grę. 24 May 2023 07:38:19 2023-02-23 - Odkryj należącą do użytkownika Karolina Selwa tablicę „tak bym chciała, tak..” na Pintereście. Zobacz więcej pomysłów na temat zdjęcia słodkich par, słodkie pary, nastoletnie pary. TGjw. Tak bym chciała szczęście, jak ziarno, na ziemi siać,Wprowadzać do smutnych oczu, ciepłe ogniki,Tkwiącym w samotności, nieszczęśliwym radość dać,A pewność tym, co od życia robią bym chciała, żeby już na świecie był pokój,Nie niszczono domów, dzieci osierocano,W ludzkich sercach była miłość, trwał wielki spokój,Dobrotliwa ręka los, głaskała bym chciała widzieć, pełne uśmiechu twarze,Bez grymasu troski i kłopotów na czole,Wyjść z domu i znaleźć się już, w radosnym gwarze,Wyrzucić na zawsze wszystkie ludzkie bym chciała wszystkim co żyją z demonami,Najcudniejszy spokój,, na zawsze ofiarować,Niech wzlecą pod niebo fruwając z aniołami,Niech los da im miłość i szczęściu powie -Prowadź!(Wiersz z szuflady, poprawiony, a teraz tutaj pasuje) Tak bym chciała dotykać Twego ciała, W moim łóżku podrapać Cię po brzuszku. Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować. . Autor: Szuiram Dodany: 08:29 Twoje sreberka błyszczą... Autor: ZOLEANDER Dodany: 19:10 gdybym miała takie sny nie wstawała bym z łóżka:) Autor: literka Dodany: 10:01 6**** Autor: hera41 Dodany: 07:42 podpisuję się pod komentarzem Jurka, ******* Autor: ela_zwolinska Dodany: 23:31 Sny zanoszą dalej niż świadoma fantazjaI to też jest prawda.. Autor: Dodany: 22:49 gdybym..i już lzej.. Autor: Dodany: 22:33 Kupię czekoladę ....:) Autor: polianna Dodany: 22:31 Zniknęłam na jakiś czas z bloga. Może to zauważyliście, może nie. Może czekaliście na kolejne wpisy, a może nie. Może zastanawialiście się, dlaczego zniknęłam… a może nie? Tak czy inaczej, od czasu, kiedy zaczęłam myśleć o powrocie, zaczęłam też zastanawiać się, jak to zrobić. Zaczynałam i planowałam wpis kilka razy, ale żadna z wersji nie wydawała mi się prawdziwa. A przecież właśnie uczciwość i prawdziwość obrałam sobie za cechę rozpoznawczą tego bloga (i swoją własną). Czy napisać (po części zgodnie z prawdą, a po części nie), że 24h/dobę z własnymi dziećmi po jakimś czasie przestało być takie różowe i czas zaczął wymykać się mi spod kontroli, czy nie pisać nic??? Koniec końców, zdecydowałam, że ten blog musi pozostać tym, czym był, jeśli jego pisanie ma mieć sens. Musi pozostać miejscem prawdziwego i szczerego świadectwa o Bogu, który prowadzi różnymi zakręconymi drogami, które czasem są dla nas samych niezrozumiałe. Nadeszła chwila, w której zwyczajnie zwątpiłam. Nie, nie w Boga. Tylko w sens pisania tutaj. W sens pisania w ogóle. A całe to zmieszanie zaczęło się niecały rok temu, kiedy po wielu latach szarpania się ze sobą, ostatecznie zdecydowałam się na poproszenie pewnego kapłana o kierownictwo duchowe. Wiecie, przyjęcie woli Pana zazwyczaj wywraca życie do góry nogami. Ten ostatni rok doświadczyłam tak wiele duchowo, że nie sposób tego opisać, a poza tym…. no. Kiedy dwie osoby się kochają, to ich relacja staje się tak intymna i osobista, że wielką krzywdą byłoby jej obdzieranie z tajemnicy. Pan Bóg wygrał. Zdobył swoją oblubienicę, która, choć mu oddana, do tej pory bała się Jego bliskości. Jednocześnie musiałam zderzyć się ze ścianą własnych granic. Mojej niewystarczalności i nieudolności, kiedy każde słowa są za małe i każde siły zbyt mizerne. Jak pisać o Bogu, który przekracza nasze pojęcie? Niby przecież zawsze wiedziałam, że On jest większy niż wszystko. Co innego jednak wiedzieć, a co innego samemu doświadczyć i odczuć tą wielkość, ze świadomością, że to, co poznajesz, to mały ułamek tego, kim jest ten, który zawsze Jest. W międzyczasie nadszedł czas szumnie zwany pandemią. Nagle zamknięte drzwi kościołów dały mi poznać jak mocno za Nim tęsknię i czym jestem bez Niego. Jak żyć, kiedy odebrano to, co zdawało się być powietrzem??? Paradoksalnie, był to też czas łaski. Kiedy pierwszy raz w życiu mogłam przyjąć Go na ręce. Oczywiście, wiem że to temat bardzo na czasie, a przeciwników Komunii na rękę jest tyle samo, co zwolenników, i każdy z nich jest święcie przekonany że jego prawda jest prawdziwsza. Ja mogę jedynie podzielić się swoim świadectwem, że dla mnie tak namacalne dotknięcie Pana, na tym etapie duchowym, na którym byłam, w imię posłuszeństwa Kościołowi (bo wcale tego nie planowałam) było bardzo ważnym doświadczeniem. Oto mój Pan, którego od jakiegoś czasu zaczęłam dostrzegać tak blisko, w swojej codzienności, dał mi się dotknąć tak namacalnie i prawdziwie. Wiedział, że jestem niegodna, a jednak złożył siebie w moje ręce- zawsze przecież jesteśmy i byliśmy niegodni. A On zawsze tak samo składa się w nasze ręce, najpierw dwa tysiące lat temu, kiedy przyszedł na świat jako Bóg- Człowiek, kiedy dotykała Go i brała w ręce Maryja i Józef, potem gdy nauczał i uzdrawiał tłumy, a chorzy i cierpiący chwytali się za frędzle u Jego płaszcza, aż wreszcie gdy Józef z Arymatei wziął Jego martwe ciało i złożył w grobie, a po zmartwychwstaniu Tomasz włożył rękę w Jego przebity bok. Który tych ludzi było godny dotykać Pana Panów i Stworzyciela świata??? Po tym wszystkim zaczęłam wątpić, czy moje pisanie ma sens. Bo i tak nigdy nie będę w stanie oddać słowami wielkości Tego, którego pokochałam i któremu lata temu obiecałam służyć swoim talentem. Czy On w ogóle potrzebuje mojego pisania??? Jednocześnie musiałam zmierzyć się z bardzo krytycznymi opiniami co do mojej twórczości. To było dość trudne doświadczenie, bo w to, co robię, zawsze wkładałam całe swoje serce. Niemniej, postanowiłam złożyć to w ręce Boga, który jako jedyny zna owoce mojej pracy. Wierzę, że one są, mimo mojej nieudolności. Wszystkie te doświadczenia, a także to, że z biegiem czasu nasza zdalna edukacja i plan dnia z dziećmi się mocno rozjechał i bardzo mocno odczułam, że jednak nie jestem wzorem zorganizowanej matki ( a raczej chaotycznej i niezorganizowanej) sprawiły, że mocno zwątpiłam w sens tego, co robię. Aż w końcu po prostu zapytałam Boga o zdanie. I zrozumiałam, że jeśli On zechciał się posługiwać moją (być może nieudolną) twórczością, to ja nie mogę się sprzeciwić. Tak samo, jak nie mogę się sprzeciwić temu, że chce, bym Go czuła i dotykała. Jeśli zechce, żeby to moje ręce ( i słowa ) Go rozdawały, to po prostu Go przyjmę i będę rozdawać. Wiem, jestem niegodna. On też to wie, jeszcze lepiej niż ja. Jednak zupełnie dla nas niezrozumiale chce się posługiwać niegodnymi ludźmi. Tak samo jak w moim życiu posługuje się osobą kapłana, który stał się moim kierownikiem duchowym, tak i chce się posługiwać mną. I tak się zastanawiam… może lepiej było, żeby poprzestać na tym, że nie udaje mi się ogarnąć dzieci tak, jak bym chciała i nie mam czasu? Albo nie napisać nic? Może jednak miałam dać świadectwo. Jeśli choć jednej osobie ten wpis pomoże, to było warto. Serdeczności! 🙂